Skip to main content
Nowości z branży

Brandalizm. Uwaga na miejskich partyzantów!

By 15 stycznia 2014No Comments

Zamiast reklamy niezdrowego fastfoodu prosty, łatwy i smaczny przepis na domowe spaghetti.
Brandalizm to nowy trend polegający na zalamowywaniu reklam „śmieciowego jedzenia”.

Zaczęło się w Wielkiej Brytanii i w Niemczech, teraz trafiło do Polski. Zaczęło się od jedzenia, ale idea walki z billboardowym kiczem miasta rozrosła sie na inne produkty.

Zamiast „KING zestawu” z Burger Kinga – makaron po bolońsku (potrzeba m.in. sześć pomidorów i dwie cebule), a zamiast bułki z McDonald’s – „miska ryżu” (ryż z warzywami i dodatkiem curry). Takie porady żywieniowe zamieścili na billboardach w Berlinie miejscy partyzanci, którzy zamalowali oryginalne reklamy i w ich miejscu sprejem zapisali proste przepisy na „zdrowszy” obiad. Ta oddolna inicjatywa zupełnie nie w smak producentom szybko podbiła media społecznościowe. Internauci chętnie dzielą się zdjęciami przerobionych plakatów.

Takie działania (niezgodne z prawem, bo niszczące cudzą własność) mają już własną nazwę – brandalizm (od angielskiego „brand”, czyli marka). A jego ofiarami od kilku lat padają kolejne firmy. Z różnych powodów – czasem to bojkot przedsiębiorstwa lub produktu, projekt artystyczny, a jeszcze innym razem – protest przeciwko reklamom jako takim i zaśmiecaniu nimi miast.

W 2010 roku w Paryżu aresztowano czterech członków ruchu antyreklamowego Deboulonneurs (od francuskiego „debolonner” – demaskować, oczyszczać), którzy wcześniej zamalowali trzy duże billboardy przed dworcem Saint-Lazare. Jeden z nich, 38-letni wówczas Yann Brenton, napisał plakacie „Koniec walenia pałką”. Aktywiści rozdawali też przechodniom ulotki z hasłem: „Nie pozwalajmy reklamie zaśmiecać naszych ulic”. A gdy na miejsce przyjechali policjanci, działacze grzecznie dali im swoje dokumenty z kartką: „To ja zniszczyłem ten plakat. Jest to akt obywatelskiego nieposłuszeństwa przeciw reklamie. Przyjmuję odpowiedzialność”.

Kwejk poza monitorem

„Łatwiej zrozumieć efekty prowokacji kulturowych na billboardach, gdy ogląda się je w oryginalnym kontekście”. I wspomina akcję zmieniania billboardów sieci sklepów Biedronka. Hasło „Biedronka. Razem od 10 lat. Dziękujemy” zmieniono na „Biedronka. Wyzysk od 10 lat. Dziękujemy”. Kowzan pisze: „Przynajmniej we mnie budziło śmiech, a jednocześnie rodziło myślenie, że skoro Biedronka mi za to dziękuje, to znaczy, że korporacja wie, że może tak postępować dzięki mojemu na to przyzwoleniu” – zauważył Piotr Kowzan z Uniwersytety Gdańskiego, badacz semiotyki języka.

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=B0J099g3YwM&feature=player_embedded[/youtube]


Anarchia w promocji?

Ale są i tacy, którzy próbują wykorzystać brandalizm do promocji. W 2012 roku w Wielkiej Brytanii zamalowano reklamówki firmy ubezpieczeniowej Go Compare – napisano na nich m.in. „Idź skoczyć z urwiska”, „Znajdź nową pracę” albo po prostu „Idź!”. Szybko okazało się jednak, że to ubezpieczyciel sam zniszczył billboardy. Fałszywy malunek miał przykuć uwagę do innych działań firmy, m.in. jej telewizyjnych spotów, w których wystąpił śpiewak operowy Gio Compario. Reklama została skrytykowana m.in. za trywializowanie problemu samobójstwa.

 

źródło:
http://brandalism.org.uk/
http://wyborcza.pl/1,75248,15267780,Brandalizm__Miejscy_partyzanci_atakuja_reklamy_fast.html?pelna=tak